Zimowy Kluchostan Niezjednoczony - sposób na przegonienie Obezwładniacza, który siedzi nam w brzuchu i przerabia nas na leniwe pierogi
Przed Wami zimowy tekst z zeszłego roku. Gdybym była teraz w mrozie przypuszczalnie działoby się podobnie. Dlatego postanawiam opublikować, tadam :
"Czułam się
ostatnio osłabiona, przemęczona, miałam ochotę jeść dużo i dość kalorycznie. Ilości jedzenia niestety nie przekładały się na zasoby energii. Raczej na siły do zapadnięcia w sen zimowy. To, że zimą jest to naturalne - wolniejsze obroty, budowanie warstwy, która ma chronić nas przed zimnem (i przy okazji zmniejsza ubrania) to za słaby argument, żeby tak po prostu się temu poddać. Niedobrze się czuję jako taka lana kluska. Zaczęłam się zastanawiać - jak mogę temu zaradzić?
O praktykę
jogiczną dbam niezmiennie, chodzę na taniec, staram się także dużo poruszać pieszo. Czego może jeszcze brakować?
Odpowiedź znalazłam w tym samym, co już kilka razy poprzednio przy spadkach formy, miejscu – w brzuchu.
Odpowiedź znalazłam w tym samym, co już kilka razy poprzednio przy spadkach formy, miejscu – w brzuchu.
Czyli, jak to mówi
moja nauczycielka tańca - centrum. I bardzo się z tym określeniem
zgadzam. Już jakiś czas temu za esencję siły i równowagi ( życiowej także) uznałam
właśnie obszar CORE czyli tłumacząc dosłownie - rdzień. To nie tylko same mięśnie brzucha, to coś
więcej, i właśnie to "coś" czyli też mięśnie
przykręgosłupowe, przeponę i siłę woli, poruszają
ćwiczenia z rodzaju CORE STABILITY *(tłum. stabilność
rdzenia).
Kolejne dobre
słowo – rdzeń, fundament. U mnie to się sprawdza – gdy tylko popadam w kluchostan, zauważam, że oddaliłam
się od ćwiczeń uruchamiających moje „centrum”. Trudno w taki
stan popaść nie jest,bo są to bardzo wymagające ćwiczenia – i
dla umysłu i dla ciała. Jednak, gdy tylko biorę się za te
wszystkie elementy z części centralnej, która spaja górę z dołem
– od razu, niemal cudownie, odzyskuję siłę. Czuję jak zaczyna płynąć energia.
Ja to sobie kojarzę tak – jest rzeka i na środku kładziesz kamień albo żeby lepiej oddać stan rozmiękczenia i niechciejstwa w jaki popadam, to w tym miejscu rzeki woda po prostu traci na sile i zaczyna wylewać na boki.
Efekt? Zaburzony przepływ. Zauważyłam, że to się jakoś zazębia – wystarczy kilka asan/ćwiczeń z dziedziny core (wykonanych umiejętnie i ostrożnie w kontekście dolnych pleców i z zachowaniem rytmicznego oddechu), żeby odczuć pierwsze pozytywne skutki. Umysł zyskuje na ostrości, apetyt spada, ruchu nabierają lekkości i energii. Chce się działać.
Ja to sobie kojarzę tak – jest rzeka i na środku kładziesz kamień albo żeby lepiej oddać stan rozmiękczenia i niechciejstwa w jaki popadam, to w tym miejscu rzeki woda po prostu traci na sile i zaczyna wylewać na boki.
Efekt? Zaburzony przepływ. Zauważyłam, że to się jakoś zazębia – wystarczy kilka asan/ćwiczeń z dziedziny core (wykonanych umiejętnie i ostrożnie w kontekście dolnych pleców i z zachowaniem rytmicznego oddechu), żeby odczuć pierwsze pozytywne skutki. Umysł zyskuje na ostrości, apetyt spada, ruchu nabierają lekkości i energii. Chce się działać.
Może warto, zatem, przetestować przy energetycznym dole odrobinę pracy z "centrum"? Mimo że właśnie wtedy najbardziej się nie chce.
Może właśnie uruchomienie i zintegrowanie centralnej części naszego ciała pozwoli nam poukładać się na nowo?
Poza tym, pamiętajmy, że nieoceniony jest każdy rodzaj ruchu - nawet krótki spacer na świeżym (choćby i mroźnym) powietrzu.
Może właśnie uruchomienie i zintegrowanie centralnej części naszego ciała pozwoli nam poukładać się na nowo?
Poza tym, pamiętajmy, że nieoceniony jest każdy rodzaj ruchu - nawet krótki spacer na świeżym (choćby i mroźnym) powietrzu.
Więc won pierogi i kluchy, energetyzujmy
brzuchy!"
Jedna z asan z rodzaju CORE STABILITY - VASISHTASANA |
dobre :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń