Dziad mrózzzz



Przyszedł dziad, siedzi i mrozi. Polska ma to do siebie, że bywała skuwana niejednokrotnie, a to historycznie, a to klimatycznie. Ślad tego nosimy w naszej mentalności, czy chcemy czy nie. Skucie lodem to kolejna z normalnych, w polskiej rzeczywistości, spraw. 

Są tacy, co narzekają, są tacy, co łamią sobie nogi na chodniku są i tacy, którzy wierzą, że oko za oko, ząb za ząb - skoro skuło, to oni się odkują. Skuwając się. Może to nielogiczne, ale bardzo polskie i rozgrzewa.

Trudno się nie zgodzić z tym, że tożsamość i cechy narodowe są niejako atmosferycznozależne, i że "niekorzystny biomet" nie wywoła u nikogo wybuchów nagłej, quasi latynoskiej radości. Nie otworzy także ramion, które spoczywają zablokowane na piersi w celach grzewczych.

Co jednak zrobić, gdy zima przyszła i to ostra? Narzekać? Można, ale po co. Zamiast tego proponuję spojrzeć na sytuację geograficznie - żyjemy w strefie klimatycznej znanej z zim, które zimno mają nie tylko w nazwie. Tak to już u nas bywa. Szkoda zatem języka na malkontenckie wywody - może się odmrozić.

Jak to było kiedyś, nawet jeśli "kiedyś" nie było was jeszcze na świecie, dowiedzieć się mogliście z niejednej historii dziadkowo-rodzicowej. - 20, w sklepie ocet, prądu brak, a o internecie śnili jedynie szaleńcy. 

Pozostawało ciepło ludzkiego ciała i światło świecy. Ta świeca i ludzki typ ogrzewania zmieniły, podejrzewam, nieco demograficzne losy naszego kraju. Podejrzewam.  

Co pewne to – jest zimno. I z czego tu się cieszyć? Moim zdaniem jest z czego, mimo, że melodia wygrywana przez szczękające zęby nie jest moją ulubioną. Spójrzmy wstecz na listopad, grudzień i tę część stycznia, która za nami. Czy nie zadziwiająco łagodnie do tej pory obchodziła się z nami zima? Sople lodu, mróz na szybach i śnieg zobaczyć mogliśmy głównie w galeriach handlowych i na rysunkach stęsknionych przedszkolaków.  A my marudzimy, bo przez 3 dni było -12.

Wróciłam z ciepłych krajów i jestem lekko zbulwersowana. Naszą postawą i gęsią skórką. Jak zdelikatniała nam skóra i zmniejszyła odporność na zimno. Ja odwrotnie, znudzona wiecznym słońcem (tak, tym też można się znudzić) szykowałam się do typowych, polskich temperatur mocno minusowych, i niedźwiedzi polarnych na ulicach. I do tej pory byłam dość zmartwiona.

Powtórzę - nie chodzi o to, że tak uwielbiam mróz. Nie. Męczy mnie ostra zima trwająca zbyt długo, miejska i o twarzy zaskoczonego drogowca.  Ale robię wszystko żeby się cieszyć, bo to dowód na to, że ta planeta zachowuje resztki naturalnych cykli, że nie ogrzaliśmy jej doszczętnie dążeniem do bogactwa za wszelką cenę i hipokryzją, że nic w przyrodzie się nie dzieje, a ocieplenie klimatu to bujda na kółkach. Pozostaje cieszyć się w imieniu pingwinów, a jeśli komuś zimno to się przytulać. I już. 

fot.Karolina Sikorska

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Metoda Wima Hofa - opis po polsku

Asany przy skręconej kostce unieruchomionej gipsem

Ujjayi pranayama i joga w czasie przeziębienia